Tuesday, 27 September 2011

September, no rain?

Well ok, it's time for another one I guess!
It will be just a quickie as I haven't got much spare time lately!

My Mistress took me for a great trip to Białowieski National Park just over a week ago. It was wonderful, weather was inviting us, encouraging to ride and ride and and explore even more. There was no rain at all, just bloody cold at night but that's OK. There are ways around it!
English oak, huh? We have them too! This one may not be in his best times but as far as I remember it is 400+ years old!

The forest is beautiful. It goes on and on for miles. It is amazing how saturated it is with the colour of green. And you can't just get enough.
Belly Jabies were there too. I woudl have them for breakfast and Agnes would eat them as a snack during a day.
In the last post I said I'd explain myself on the matter of single-speeding and knees. Well, I won't be too fulsome this time.
Today's story is about the mysterious Place of Power which is located somewhere in this ancient forest. Apparently many centuries ago, way back, before Mr. Gutenberg, the Internet and even before before before... Maybe it was when Jesus was wandering around, wearing His sandals. (...) Same time, somewhere else pagans were celebrating in very special places, hidden in wilderness. People believe this is one of them, so they built stupid shed in the middle of the place.
Indeed it looked a bit different that rest of the forest. It could also have been my auto-suggestion. Naah, it was different. Trees were... sort of weird! Oh well, I'm not an expert on that.
Well OK. My story is, that staying nearby Places of Power (the one in Białowieża is one out who knows how many) help me to remain in good physical and psychical condition. And so I can carry on, going mad on this Nomadic War Machine. Bloody flying through the towns, cities and forests. Like I can do!
Only(?) my 42x16 tooth sprockets seem to suffer by the time, and no "power-up's" will help to heal worn sprockets... :o



No dobra, czas na następny post jak sądzę! Będzie raczej na szybko, ponieważ nie mam ostatnio dużo wolnego czasu.

Nieco ponad tydzień temu moja Domina zabrała mnie na fantastyczną wycieczkę do Białowieskiego Paraku Narodowego. Było cudownie, pogoda zachęcała nas do jaaaaaazdy oraz eksploracji. Nie padało ani razu, tylko noce były cholernie zimne ale OK. Są na to sposoby!
Las jest piękny, rozciąga się na wiele kilometrów. Zdumiewające jest to, jak bardzo nasączony jest zielenią, której nigdy dość.

Belly Jabies również tam były. Zjadałem je na śniadanie, natomiast Agnieszka posilała się nimi w ciągu dnia.
W ostatnim poście napisałem, że wyjaśnię co nieco w sprawie single-speed, kolan... Tym razem nie będę nazbyt wylewny.
Dzisiejsza historia dotyczy tajemniczego Miejsca Mocy położonego gdzieś w tym starożytnym lesie. Podobno wiele wieków temu, dużo wcześniej przed Panem Gutenbergiem, Internetem, przed przed przed... Możliwe, że w czasach, kiedy Jezus przechadzał się w swoich sandałach. (...) W tym samym czasie, gdzieś indziej poganie swiętowali w wyjątkowych miejscach skrytych w dziczy.
Ludzie wierzą, że to jest jedno z nich. Zbudowali więc głupią szopkę na samym środku.
Rzeczywiście, lokacja różniła się nieco od reszty lasu. Mogła to również być moja autosugestia. Ale nie, tam było inaczej. Drzewa jakieś takie dziwne...!
No dobra, nie jestem specjalistą w tej dziedzinie.
No dobra. Moja historyjka mówi, że przebywanie w miejscach mocy pomaga mi w utrzymaniu dobrego stanu fizycznego oraz psychcznego. Dzięki temu mogę gnać na tej Nomadycznej Machinie Wojennej. Zapierdzielać przez miasteczka, miasta i lasu. Tak jak to robię najczęściej!
Tylko(?) moje zębatki 42x16T zdają się cierpieć z czasem. Żadne "zasilenia" nie uleczą wyrobionych kół zębatych... ;o

No comments:

Post a Comment